Nie należę do osób, które co chwila sięgają po krem do rąk. Nie dlatego, że nie lubię go używać, ale dlatego, że nie lubię zawracać sobie tym głowy.
Moja skóra dłoni w ciągu tej paskudnej i niekończącej się zimy znacznie ucierpiała, a ja wciąż poszukiwałam odpowiedniego kremu. Teraz myślę, że znalazłam, dlatego stwierdziłam, że warto byłoby pokazać Wam co sprawdza się najlepiej u mnie.
Eucerin ph5 Olejek pod Prysznic - używam, zamiast mydła do rąk. Zapach moim zdaniem dość typowy dla olejków myjących - nie spodziewajcie się kwiatowych świeżości. Dobrze myje, bardzo dobrze się pieni, a po umyciu skóra dłoni jest naprawdę mięciutka i przyjemna w dotyku. Co najważniejsze, nie mam uczucia lekko podsuszonej skóry, jak to bywało po umyciu zwykłym mydłem. To już moje drugie opakownie.
Clarins Hand and Nail Treatment Cream - najlepszy krem pod słońcem. Robi wszystko to, co idealny krem do rąk robić powinien. Zapach specyficzny dla Clarins'a - powiedzmy ziołowy, lekko aromaterapeutyczny, z czasem go polubiłam. Krem pięknie rozprowadza się na dłoniach, wchłania całkowicie, natychmiastowo!! Jest idealny w samochodzie - nie mam żadnych problemów ze ślizgającą się kierownicą. Nawilżenie, to już istna bajka - intensywne, a do tego w przypadku popękanej skóry dłoni leczy ją i pomaga w jej regeneracji. Od kiedy pokazałam go mojej mamie, ona również stała się jego wierną fanką.
Konkurować mógłby z nim spokojnie Avene Cold Cream (tańszy o połowę). Nawilża dobrze, choć nie tak dobrze, jak SVR, a poza tym nie pozostawia żadnego nieprzyjemnego filmu na dłoniach, wchłania się krócej, jak 30s., dużo lepiej się go rozprowadza.