Swoją serię recenzji podkładów zaczynam od Parure Extreme.
Jak dla mnie, jest to jeden z lepszych podkładów jakich do tej pory używałam.
Jedyną wadą tego podkładu jest jego kolorystyka. Nawet najjaśniejszy dostępny odcień jest dla mnie o wiele za ciemny i jestem przekonana, że w tej kwestii nie jestem osamotniona. Raz w tygodniu jednak, staram się używać samoopalacza i odcień 03 staje się dla mnie w sam raz. Typowy beż, bez przeważających różowych lub żółtych pigmentów. Kiedy opalenizna blednie, mieszam go z jaśniejszym podkładem, lub całkowicie odstawiam.
Czas na plusy. Jego konsystencja jest płynna, ale jakby odrobinę kremowa. Najlepszym narzędziem do jego nakładania okazał się w moim przypadku buffing brush z Real Techniques. Po kilkunastu sekundach od nałożenia subtelnie wyczuwam jak osiada na twarzy. Nie jest to uczucie ciężkości, wręcz przeciwnie, podkład jest niewyczuwalny na twarzy, jednak uczucie jest dość specyficzne. Cudownie trzyma się mojego lica i jest wodoodporny, a do tego wydaje się być moją drugą skórą.
Po dwunastu godzinach wydaje się być nietknięty, co dla mnie jest ogromną zaletą. W ciągu dnia lubię nakładać pomadkę, ale nie znoszę podkładów, które wymagają poprawek. Mimo mojej mieszanej cery, nie muszę go nawet pudrować. Matowe, trójwymiarowe wykończenie utrzymuje się u mnie do wieczora. Na koniec to, co dla mnie w zasadzie najistotniejsze- krycie! :) Marzenie po prostu. Zakrywa moje wiecznie zaczerwienione policzki i piegi, których nie znoszę. Świetnie radzi sobie również z wypryskami. I pomimo tak dobrego krycia, nie wygląda sztucznie i płasko.
Marka: Guerlain
Cena/pojemność: 230zł/30ml
Gdzie kupiłam?: Douglas